Fit-kit-hipokryzja.

W moją codzienność na stałe jest wpleciona aktywność fizyczna. Trzymam się zasady, żeby ćwiczyć chociaż 15-20 minut od poniedziałku do piątku i po godzince w soboty i niedziele. Dzięki temu mam czyste sumienie, że coś tam ze sobą robię, nie zapuszczam się zbytnio, ale też nie wpadam w manię dążenia do idealnej sylwetki. Znam swoje …

Czytaj dalej Fit-kit-hipokryzja.

Gadka jak z kolejki w przychodni…

Na wstępie chciałam podziękować za wszystkie komentarze i słowa wsparcia, które dostałam od Was po poprzednim wpisie. Mój mąż przebywał w szpitalu przez 11 dni, na szczęście udar nie zdążył narobić trwałych szkód. Przy wypisie Z. dostał skierowanie do poradni kardiologicznej w celu diagnostyki w kierunku kardiogennych przyczyn udaru. Jak zapewne możecie się domyślać- trzeba …

Czytaj dalej Gadka jak z kolejki w przychodni…

34 lata i udar.

Mój małżonek w sobotni wieczór przeszedł udar niedokrwienny mózgu. Przeżywam czarną noc duszy i boję się, tak jak chyba jeszcze nigdy wcześniej... Sobotni wieczór, po godzinie 18, wyszłam z łazienki a przed drzwiami stał Z. drżąc i mówiąc mi, że potwornie boli go głowa z lewej strony i czuje niedowład prawej ręki i nogi. W …

Czytaj dalej 34 lata i udar.

I pogadane…

Ręka do góry kto ma w swoim otoczeniu osobę, która jest w trakcie lub po terapii i stała się nie do zniesienia z powodu nadmiernej otwartości lub wiecznego psychologizowania? Popieram pracę nad sobą, nieważne czy z pomocą psychologa/psychoterapeuty czy samodzielnie, doceniam chęć zrozumienia siebie i podjęcia walki z własnymi demonami, ale mam już po dziurki …

Czytaj dalej I pogadane…

Na zakończenie i na początek.

Za każdym razem, kiedy myślę, że następny rok powinien być spokojny, bo żadnej prywatnej rewolucji nie planuję, to okazuje się, że życie samo funduje mi niespodziewanki (jak to kiedyś usłyszałam od Bałtroczyka), też macie coś takiego? Rok temu rewolucję na koniec roku zapowiedział wysyp ciąż wśród moich koleżanek, co w konsekwencji przyspieszyło decyzję mojego ówczesnego …

Czytaj dalej Na zakończenie i na początek.

O specyficznej komunikacji w związku.

Dziś postanowiłam sobie odpuścić pisanie czegokolwiek co nawiązywałoby do mojej pracy, chociaż jest to kopalnia pomysłów. System edukacji i wychowania w naszym kraju to rzeka śmiechem i łzami płynąca... Postanowiłam napisać kilka słów o czymś, co dopiero niedawno w pełni sobie uświadomiłam, a co mnie niezwykle bawi i sprawia, że czuję się dobrze tu, gdzie …

Czytaj dalej O specyficznej komunikacji w związku.

Słabo to wygląda.

W tym tygodniu mam sprawy dużego kalibru. Za wcześnie, żeby mówić o pierwszych syndromach wypalenia zawodowego, ale czuję że im dłużej będę w tym tkwić i odczuwać taką bezradność jak teraz, to niechybnie poddam się z wykonywaniem swojej pracy. Ogarnęłam już sprawy kadrowe, ułożyłam sobie system pracy z podwładnymi, prostuję papiery, a między tym wszystkim …

Czytaj dalej Słabo to wygląda.

Szara masa indywidualności.

Mnie idzie o to, że przy obecnej niesamowitej presji życia zbiorowego na jednostkę, ten człowiek pojedynczy zdoła się oprzeć i zachować swoje człowieczeństwo tylko wtedy, gdy dotrze do najgłębszego swojego "ja" i na nim się oprze. To znaczy, muszę być człowiekiem swobodnym duchowo i wiernym sobie, swojej naturze. To znaczy, muszę reagować na świat i …

Czytaj dalej Szara masa indywidualności.

Powrót marnotrawnej „blogerki”.

Chyba pobiłam rekord w nieodzywaniu się, jakieś 3 miesiące, jeszcze nie miałam tak długiej przerwy w pisaniu. Skutek tego jest taki, że mam w głowie wiele nieuporządkowanych myśli, nieskładnych zdań, które brzmią i wyglądają kwadratowo. Zapomniałam o tym, że pisanie ma funkcję terapeutyczną i wiele bolączek z ostatnich miesięcy mogłam zostawić tutaj, ale nie, bo …

Czytaj dalej Powrót marnotrawnej „blogerki”.

Koszmar każdego szefa.

Kiedy kilka tygodni temu usłyszałam w lokalnej stacji radiowej, że coraz większym problemem w wielu firmach jest znalezienie odpowiedniej osoby na wolne na stanowisko pracy, to niespecjalnie się tym przejęłam. Pomyślałam o wygórowanych wymaganiach niejednego kierownika, który sam ma problemy z językiem polskim, ale od podwładnych wymaga znajomości co najmniej dwóch języków obcych i to …

Czytaj dalej Koszmar każdego szefa.

Kto L4 wojuje…

Szanowni Państwo, postanowiłam użyć ciosu poniżej pasa wobec mojego (od jutra już byłego) szefa. Jako że mój organizm zbuntował się przeciwko systemowi i zaserwował mi zapalenie nerwu kulszowego, zostałam zmuszona do pójścia na L4 akurat w momencie, gdy miałam oficjalnie przejąć wszystkie obowiązki kierownicze. A niech ma! Szkoda tylko, że ja cierpię fizyczne męki. Żarty …

Czytaj dalej Kto L4 wojuje…

Niechcianego chleba najwięcej się najesz…

Właśnie tak podobno mawiała moja babcia. Oczywiście miała masę innych złotych myśli typu "przyjdziesz jeszcze na mój gnój srać" , "siedzi ciemny jak tabaka w rogu" albo "splunąć ku... w oczy, to powie, że deszcz pada". Ale dziś nie o powiedzeniach babć i dziadków, a o niechcianym chlebie, który teraz muszę zajadać i już mi …

Czytaj dalej Niechcianego chleba najwięcej się najesz…

Być poprawnym czy być sobą?

Niedawno minął rok od wybuchu wojny na Ukrainie i chociaż walczyłam ze sobą żeby nie poruszać tego tematu na swoim podwórku, to jednak nadszedł czas żeby na chwilę odejść od tego postanowienia i zwyczajnie opisać swoje obserwacje i przemyślenia, bo trochę się ich nazbierało. Cóż, wojna jest okrutna, zazwyczaj niepotrzebna, wywołana niskimi pobudkami elit, które …

Czytaj dalej Być poprawnym czy być sobą?