Na zakończenie i na początek.

Za każdym razem, kiedy myślę, że następny rok powinien być spokojny, bo żadnej prywatnej rewolucji nie planuję, to okazuje się, że życie samo funduje mi niespodziewanki (jak to kiedyś usłyszałam od Bałtroczyka), też macie coś takiego?

Rok temu rewolucję na koniec roku zapowiedział wysyp ciąż wśród moich koleżanek, co w konsekwencji przyspieszyło decyzję mojego ówczesnego szefa o przejściu na emeryturę. Potem nastąpiło kilka miesięcy szarpaniny, niepewności, aby niejako życie wymusiło na mnie bycie szefową. Nie chciałam tego tak do końca, nie miałam i nadal nie mam do tego przekonania, chociaż od wielu ludzi słyszę, że są przeszczęśliwi, że to akurat ja. Przychodzą momenty, gdy jestem z siebie dumna, ale więcej jest takich w których towarzyszy mi ciągły niepokój, czy dam radę, czy wszystko zrobię należycie i na czas. Najgorsze co ostatnio u siebie zaobserwowałam, to zbytnie zamartwianie się pracą, co przekłada się na męczące sny o tym, że miałam coś zrobić i nie zrobiłam, że zapomniałam o kimś ważnym, że do czegoś się zobowiązałam i nie dotrzymałam słowa… Wiem, że to oznacza, że moja psychika za bardzo zaaferowała się pracą, że za bardzo biorę wszystko do siebie, że może jestem za ambitna… Patrząc na podejście innych ludzi widzę, że można stosować olewactwo a i tak wychodzić na swoje. Tylko, że ja nie potrafię, łapię się na myśleniu, że tak naprawdę nie jestem tego warta, więc muszę na siłę udowadniać, jak jestem dobra i jak wiele zdołam udźwignąć. Wkurzam się, bo znam te mechanizmy, a dałam się tak łatwo wkręcić i teraz na nowo muszę sobie wszystko układać. W związku z tym rok 2024 zaczynam od urlopu…

Myślałam, że urlop spędzę sama, żeby się odciąć, odpocząć, przemyśleć parę spraw, ale na koniec tego roku z rewelacją wyskoczył mój mąż- po 13 latach pracy w delegacji, stwierdził, że zmienia pracę, bo codziennie chce być w domu. Jego decyzję przyspieszył konflikt z kolegą z pracy, któremu nota bene Z. załatwił pracę w tej samej firmie. A ten odwdzięczając się obrósł w piórka i zaczął mobbingować wszystkich dookoła, łącznie z Z.. Z jednej strony bardzo się cieszę, że w końcu poszedł po rozum do głowy, że pieniądze to nie wszystko i warto by było pożyć normalnie a nie od weekendu do weekendu, bo tylko wtedy byliśmy razem. Z drugiej jednak strony, mam obawy jak na dłuższą metę będziemy razem funkcjonować. Ja mam inny tryb życia, inne zainteresowania, nie wiem czy w pewnym momencie nie dojdzie do bolesnego zderzenia światów. Najprostszy przykład- ja mogę żyć bez telewizora, po całym dniu pracy kolejny łomot dochodzący z tego pudła nie jest mi potrzebny, a on znowu lubi jak coś mu „plumka” w tle. Niestety, nie mamy tak dużego mieszkania żebym mogła się zaszyć na tyle daleko, żeby komfortowo odpoczywać, bo w jednym pokoju jest garderoba, w drugim jadalnia, w trzecim sypialnia, więc plumkanie niestety roznosi się wszędzie. Do tego kwestia innego żywienia, aktywności fizycznej itp.. Nie zakładam od razu najgorszego, ale wiem, że w pewnym momencie może do Z. dotrzeć jak bardzo się rozjeżdżamy i pozostaje pytanie, czy on zaakceptuje taką moją odmienność czy będzie próbował mnie przeciągnąć na swoją gnuśną stronę. Kocham mojego męża, mimo że jesteśmy tak różnymi ludźmi, ja mimo jego odmienności potrafię z nim żyć, bo uzupełniamy się w wielu kwestiach, tylko czy on też będzie potrafił wznieść się ponad te różnice?

Cóż, przyszły rok zapowiada się bardzo ciekawie. Wiem, że z pewnością muszę zadbać o swoje zdrowie i trzeba popracować nad odpowiednim podejściem do pracy, żeby nie wykończyć się psychicznie. Zabrzmię teraz jak skołczowana korposzczurzyca, ale po prostu chciałabym być za rok lepszą wersją siebie, lepszą dla siebie, nie dla innych- bo to jest radykalna różnica.

Na nadchodzący Nowy Rok życzę Wam żeby każdy z Was znalazł swoją drogę do siebie, żeby polubił siebie i zrozumiał, żeby towarzyszyło Wam poczucie sensu tego co robicie, co się dzieje, a każde trudne doświadczenie, aby ostatecznie stało się trampoliną, do wybicia się wyżej. I zdrowia, tak zwyczajnie i po prostu… 🙂

3 uwagi do wpisu “Na zakończenie i na początek.

  1. Szczęśliwego Nowego Roku. Przybijam piątkę, ze względu na poczucie zrozumienia, że plumkący telewizor jest denerwujący, i ciężko jest włączyć olewanctwo nawet jak się wie, że to potrzebne- mózg po prostu przechodzi w swój stały tryb spiny i akbicji jak się go tylko spuści z oczu. I nie martw się o to, co pomyśli mąż, bo wjeżdżamy na teren ,,czy zasługuję, by ktoś mnie lubił za to jaka jestem”. Tak, zasługujemy na to.
    Ja ubolewam nad tym, że mój facet pracuje z domu, bo zawsze kiedy wracam do domu, to on już tam jest. A ja chciałabym być w domu sama, chociaż czasami, i żadne słuchawki, zamykanie się w drugim pokoju itp nie spełnią tego mojego życzenia.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz